Ci którzy „poprawiają” Prawo łowieckie, nie rozumieją dobrze nad czym pracują. Myśliwy płaci składki na PZŁ, koło łowieckie, zagospodarowanie obwodu, z własnych środków dokonuje zakupu broni, odzieży, nabojów, środki transportu do poruszania się w trudnym terenie, ponosi koszty ochrony plantacji rolniczych, dokłada się do zakupu wyposażenia do grodzenia np. posadzonych przez rolnika ziemniaków, dokłada się do zakupu zimą karmy dla zwierząt, płaci za pozyskanie uprawnień do polowania, kupuje z własnych środków szafy pancerne do przechowywania broni, opłaca wszelakie kursy, co raz wymyślane przez Państwo (czy nie ma odchyłek, czy jest psychicznie zrównoważony, ….) i na końcu musi „zapłacić” tym co pozyskał. A robi to, aby wykonać zadania nałożone przez Państwo na niego, aby ograniczyć populację zwierząt łownych. To już nie jest hobby,to jest haracz ściągany z nas w majestacie prawa. Kiedyś odszkodowania za szkody spowodowane zwierzyną płaciło w całości Państwo, później dopłacali myśliwi (od 10% do 70%), teraz płacimy my, w całości. Myślałem, że więcej już się nie da.A jednak. Nowe propozycje to dalsze obciążanie kół , np. haracz od zaplanowanej sztuki do pozyskania. 105 zł za dzika do Funduszu Odszkodowawczego to w bardzo wielu przypadkach prawie cały wpływ za tuszę.Np. dzik 30 kg x 4 zł. Przy okazji podaję, że nowe regulacje przygotowywane przez różne ubarwienia polityczne, przewidują zapłatę tym, którzy będą w przyszłości szacować szkody, przewidują nawet powstanie nowych stanowisk w urzędach. Dotychczas to myśliwi z własnych środków to robili. I kto za te fanaberie zapłaci? My, myśliwi. Najlepiej rozdaje się nie swoje pieniądze. Zb